Home > W numerze > Ekspert podpowiada > Możliwości wykorzystania OZE w Śląskiem

Możliwości wykorzystania OZE w Śląskiem

A A A

Możliwości wykorzystania OZE w Śląskiem

Śląsk to region stygmatyzowany przemysłem ciężkim. Dla przeciętnego Kowalskiego spoza naszego województwa, pierwszym skojarzeniem ze słowem „Śląsk” jest węgiel albo kopalnia.

Oczywiście, nie ma się czego wstydzić i oddaję szacunek wszystkim, którzy w trudnych warunkach wydobywają czarne paliwo z coraz głębiej położonych pokładów. Jednak, w kontekście rozmowy o Odnawialnych Źródłach Energii (OZE), takie skojarzenia nie są dla nas korzystne. Silne przywiązanie do węgla i całego etosu związanego z jego wydobywaniem stawia OZE w roli marginalnej, ale również w roli potencjalnego zagrożenia. Technologie OZE powinniśmy jednak traktować nie jako zagrożenie, ale jako potencjalną szansę. Biorąc pod uwagę dużą koncentrację przemysłu, Śląsk może stać się obszarem, na którym wytwarzane będą urządzenia wykorzystywane w skali kraju lub także eksportowane. Nie ma się też czego bać – instalacje OZE z dnia na dzień nie zastąpią węgla ani konwencjonalnych elektrowni. To długotrwały proces, a równocześnie rozwój OZE napotyka wiele barier, które postaram się w dalszej części artykułu opisać.

Szanse rozwoju i bariery

OZE znajdują coraz szersze zastosowanie na świecie. Poprawia się przy tym sprawność konwersji energii na jej pożądane formy, takie jak energia elektryczna czy cieplna. Ciągle jednak OZE nie mogą konkurować z energią pozyskiwaną z paliw kopalnych, co wynika z ukierunkowania gospodarki światowej właśnie na źródła kopalne. Dla OZE taka koncentracja mocy, jaka ma miejsce w przypadku dużej węglowej elektrowni kondensacyjnej czy elektrowni jądrowej, nie jest na razie możliwa. Póki co, OZE wymagają zatem wsparcia tak, żeby ich rozwój stymulowany kolejnymi wdrożeniami doprowadził do tego, że staną się konkurencyjne wobec np. technologii węglowych. W tym miejscu napotykamy pierwszą znaczącą barierę, jaką są ciągłe zmiany w systemie wsparcia dla wytwarzania energii elektrycznej z OZE, jak również brak sensownego wspomagania dla wytwarzania z nich energii cieplnej. Wszystkie zmiany we wsparciu OZE wynikają z tego, co możemy w przybliżeniu określić „uczeniem się na błędach”. Dla poparcia tej tezy dodam, że w latach 2010-2017 cena świadectw pochodzenia energii ze źródeł odnawialnych zmieniała się w zakresie 280-27 zł/MWh. W początkowym okresie korzystna wartość praw majątkowych do energii z OZE spowodowała wysyp inwestycji, przede wszystkim we współspalanie biomasy oraz energetykę wiatrową. Szybko okazało się, że możemy wyprodukować więcej energii z OZE, niż wynika to z naszych zobowiązań wobec UE i cena świadectw pochodzenia zaczęła spadać, między innymi na skutek ich nadpodaży. Wnioski wynikające z problemów systemu wsparcia w postaci świadectw pochodzenia mają na celu stworzenie być może lepszych rozwiązań, ale przy okazji dają odpowiedź na pytanie, co jest główną barierą rozwoju OZE: brak odpowiedniej wartości wsparcia, która stymulować będzie ich zrównoważony rozwój. Warto też pamiętać, że częste zmiany wprowadzają niepewność inwestycyjną. A to zniechęca potencjalnych inwestorów do działania, ponieważ rentowność instalacji OZE (tych wielkoskalowych) rozpatruje się w 10-20-letnim okresie.

Pracownik naukowy Politechniki Częstochowskiej, zatrudniony w Instytucie Zaawansowanych Technologii Energetycznych na Wydziale Infrastruktury i Środowiska. Specjalizuje się w tematyce odnawialnych źródeł energii, przede wszystkim w zakresie energetycznego wykorzystania biomasy. Jest autorem 44 publikacji. Brał udział w międzynarodowych i krajowych projektach badawczych. Jest członkiem Stowarzyszenia Energii Odnawialnej. Zajmuje się również upowszechnianiem wiedzy w zakresie OZE, promowaniem innowacji i odnawialnych źródeł energii. W 2013 r. ukończył kurs „Eko-mediator promotorem zrównoważonego rozwoju”. W latach 2013-2015 realizował projekt MNiSW „Brokerzy Innowacji”. W latach 2016-2017 współpracował w projekcie „Zanim udusi nas SMOG – Społecznościowa Platforma Transferu Wiedzy”. Obecnie bierze udział w projekcie „Sieć Regionalnych Obserwatoriów Specjalistycznych w Procesie Przedsiębiorczego Odkrywania”.

OZE to często technologie, które w sporym stopniu bazują na czynnikach pogodowych czy geograficznych. Dlatego powinniśmy o nich mówić w kontekście energetyki rozproszonej oraz, co również bardzo istotne, dywersyfikacji źródeł energii odnawialnej. Wszelkie dywagacje na temat tego, która technologia odnawialna jest lepsza, wydają się nieporozumieniem. Takie kontrowersje pojawiają się często na kongresach i konferencjach, gdzie, zamiast „połączyć siły”, środowisko OZE dzieli się na grupy skupione wokół poszczególnych technologii OZE przekonujące pozostałych, że to ona jest najlepsza. A tymczasem potrzebne są wszystkie źródła, a ich dobór powinien opierać się na lokalnej dostępności oraz wzajemnym uzupełnianiu się. Opieranie się tylko na jednym, dominującym źródle OZE może doprowadzić do problemów z przesyłem energii elektrycznej, ponadto zapewnia to pokrycie potrzeb tylko w specyficznym okresie np. fotowoltaika – w słoneczne dni, energia wiatru – w dni o odpowiedniej wietrzności. Wydaje się, że sprawy związane z koniecznością dywersyfikacji OZE znalazły wreszcie odzwierciedlenie w obowiązującym obecnie systemie wsparcia – tzn. systemie aukcji. Jest w nim miejsce dla tzw. hybrydowych źródeł OZE. Jest to zespół co najmniej dwóch instalacji, wykorzystujących wyłącznie OZE, różniących się charakterystyką dyspozycyjności. Dodatkowo, taka hybryda musi tworzyć spójny terytorialnie zestaw [1]. Daje to szansę na bardziej stabilne dostarczanie energii odnawialnej.

Kolejną barierą w rozwoju OZE jest brak ich akceptacji przez lokalne społeczeństwa, co często wyraża się za pomocą protestów. Brałem udział w wielu spotkaniach, nie tylko w woj. śląskim, ale także na terenie całej Polski, podczas których próbowałem przekonać mieszkańców, że OZE to nic strasznego. Z tych spotkań wyciągnąłem kilka wniosków. Bardzo widoczne są opisane w literaturze syndromy, takie jak NIMBY (not in my back yard – nie na moim podwórku) czy też BANANA (build absolutely nothing near anything – nie budujcie niczego obok czegokolwiek). Często słychać także opinię „My nie jesteśmy przeciwnikami OZE, ale nie chcemy tego tutaj, zbudujcie gdzieś indziej”. Pojawia się jednak pytanie – skoro nie tutaj – to gdzie? Biorąc pod uwagę rozproszony charakter zabudowy na terenie naszego kraju, naprawdę trudno znaleźć miejsce, w którym instalacja OZE będzie absolutnie niewidoczna i oddalona o wiele kilometrów od najbliższych zabudowań. Wchodzenie w kompetencje inwestora to kolejny problem. Mieszkańcy boją się o rentowność instalacji, niską sprawność, ale najbardziej boją się tego, że instalacje produkujące energię elektryczną z OZE są dotowane. Trochę to wszystko zagmatwane, bo z jednej strony obawy, że się nie opłaci i zostanie jakaś niewykorzystywana budowla („kto to rozbierze?”), a z drugiej strony zarzuty, że inwestor chce na instalacji zarobić. No cóż, takie są zazwyczaj choroby „wieku dziecięcego”, czy nowych technologii. Ziemniak dotarł do Europy z Ameryki w XVI w., początkowo niektórzy określali go jako diabelską roślinę, odpowiedzialną za rozprzestrzenianie się chorób pośród ludzi i zwierząt. Dzisiaj jakoś do niego przywykliśmy.

Skąd więc taki opór i jak sobie z nim poradzić? Przede wszystkim odpowiedzią powinna być rzetelna edukacja, pokazująca cały problem związany ze spalaniem kopalin. Nie tylko mapy, na których kolejne obszary zalewane są wodą mórz i oceanów. Wiele złego wyrządziła, moim zdaniem, zbyt nachalna polityka ograniczania emisji CO2 wspierana katastrofalnymi wizjami. Przez nią wiele osób okopało się na stanowisku, że jest to kolejna zmowa, która ma na celu tylko zmuszenie wszystkich do zapłaty więcej za energię. Wątpliwości dodatkowo podsycane są przez część środowiska naukowego, które dowodzi, że emisje= CO2 albo nie mają znaczenia, albo też że klimat zmienia się bez naszego udziału i w żaden sposób nie możemy tego zmienić. Jest to jednak temat na kolejną dyskusję i nie chciałbym się nad nim teraz nadto rozwodzić. Bo przecież OZE to nie tylko ograniczanie emisji CO2. To też ograniczanie praktycznie wszystkich zanieczyszczeń powietrza – gazowych, jak również pyłów, a także zmniejszenie ilości powstających ubocznych produktów spalania. Co więcej, to uniezależnienie się od kopalnych nośników energii i lokalne bezpieczeństwo energetyczne. OZE to przyszłość. Ostatnio na jednym z portali społecznościowych Bill Gates odniósł się do pytania, zadawanego mu często przez młodzież – „jak pokierować swoją karierą – jaki kierunek studiów wybrać?”. W swojej odpowiedzi, na drugim miejscu, zaraz po sztucznej inteligencji wymienił energetykę. Jestem przekonany, że nie miał na myśli kolejnej platformy wiertniczej czy też kopalni...

Brak zaufania do OZE wynika także z braku bezpośrednich korzyści. I tutaj rysują się pewne możliwości, chodzi mianowicie o klastry energii. Zgodnie z definicją, klaster energetyczny to porozumienie cywilnoprawne dotyczące wytwarzania, dystrybucji i obrotu energią z OZE, działające na terenie powiatu (5 gmin) i działające w sieci dystrybucyjnej o napięciu do 110 kV [1]. Taki klaster, przynajmniej w teorii, może zaoferować mieszkańcom danej społeczności nośniki energii w konkurencyjnej cenie. Zatem daje odpowiedź na bardzo często pojawiający się podczas spotkań terenowych zarzut: „co my z tego będziemy mieli?”. Pozostaje pytanie, jak na takie rozwiązanie zapatrywać się będą operatorzy systemu dystrybucyjnego. Przypuszczam, że niezbyt przychylnie.

Na zakończenie coś optymistycznego, czyli o szansach. Największą szansę dla rozwoju OZE upatruję w rosnącej społecznej świadomości związanej z problemem smogu. Zainteresowanie szerokich warstw społeczeństwa problemem smogu wynika z tego, że dotyka prawie wszystkich, a przekaz dodatkowo wzmacniają doniesienia w mediach, okraszone odpowiednimi zdjęciami. Należy docenić lokalne inicjatywy, takie jak alarmy antysmogowe, których przekaz też staje się słyszalny. Efekty tej świadomości materializują się chociażby w postaci wprowadzonych w tym roku tzw. uchwał antysmogowych. Przed nami pierwsza zima, w której ograniczona zostanie sprzedaż niskojakościowych sortymentów węgla. Powstałą w ten sposób lukę trzeba jakoś zapełnić i dobrze by było, gdyby chociaż częściowo wypełniona została przez wspomaganie ogrzewania za pomocą instalacji OZE. Dotyczy to przede wszystkim małych instalacji przydomowych OZE, dla których wsparcie oferuje np. program „Słoneczna Gmina”. W zależności od formuły realizacji w danej gminie, wsparcie dotyczy instalacji solarnych (PV, kolektory), jak również może dotyczyć np. pomp ciepła, przy dofinansowaniu na poziomie 75-85%. Instalacja przez pięć lat (okres trwałości projektu) pozostaje własnością gminy, a następnie przechodzi na własność posiadacza posesji, na której została zamontowana. Instalacja objęta takim dofinansowaniem opłaci się na pewno, o ile tylko zostanie właściwie zamontowana.

dr inż. Rafał Rajczyk

Polecamy


PRZYSPIESZAMY
Czy wiesz, że budżet RPO WSL 2014-2020 jest większy niż roczny budżet Czarnogóry?

 

PROJEKTY O PRAWDZIWIE EUROPEJSKIM ZNACZENIU Rozmowa z Aleksandrą Kisielewską, koordynatorem Wydziału Polityki Regionalnej i Spójności Stałego Przedstawicielstwa RP przy Unii Europejskiej.

 

KOMITET MONITORUJĄCY Racjonalne wydatkowanie środków z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2014-2020 to przedsięwzięcie wymagające współpracy wielu instytucji.

 

NA NAJLEPSZYCH CZEKAJĄ STYPENDIA W powszechnej opinii przedmioty ścisłe uchodzą za znacznie trudniejsze od humanistycznych.

 

ŚLĄSKIE STAWIA NA INNOWACJE Innowacje to nie tylko technologie, to także zachowania konsumentów, które kreują popyt.

 
Popularne


SZKOLENIA SZYTE NA MIARĘ
Firmy, które nie inwestują w rozwój, skazane są na stagnację i rychłe wyparcie przez silniejszych graczy. Jedną z fundamentalnych i długofalowych inwestycji przedsiębiorstw powinny być szkolenia zatrudnianej kadry.

 

OD WIEDZY DO EFEKTÓW Regiony, które poważnie myślą o rozwoju, inwestują w nowatorskie technologie, badania i innowacje. W ten sposób zyskują szansę na budowę silnej i konkurencyjnej gospodarki.

 

REGIONALNE INWESTYCJE NABIERAJĄ TEMPA Zrównoważony rozwój obszarów miejskich to główny cel Zintegrowanych i Regionalnych Inwestycji Terytorialnych.

 

TRZEBA PODJĄĆ RYZYKO, TO JEDYNA DROGA Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Markiem Gzikiem, dziekanem Wydziału Inżynierii Biomedycznej Politechniki Śląskiej

 

Możliwości wykorzystania OZE w Śląskiem Śląsk to region stygmatyzowany przemysłem ciężkim. Dla przeciętnego Kowalskiego spoza naszego województwa.